Dzisiaj byl taki piękny dzionek a ja żalowalam ,ze moi przyjaciele są tak daleko ode mnie.Niestety perspektywa rozstania się z nimi na ponad miesiąc przyprawia mnie o zawrót glowy.Szczególnie szkoda mi ,że nie spotkam się już przed wyjazdem z Pawlem.A jak narazie perspektywy na spotkanie mamy dopiero w sierpniu.Ciekawe czy ta nasza znajomość przetrwa.Agnieszka powiedziala mi ostatnio mądre slowa a mianowicie ,ze jeśli ktos naprawdę jest Twoim przyjacielem to pozostanie nim bez względu na dzielącą Was odleglość i częstość spotkań .Tak więc nasza przyjażń ,która trwa już rok zostaje wystawiona na ciężką próbę.Ale niestety innego wyjścia nie ma :(
A zdrugiej strony może to i dobrze bo przekonam sie czy to taka przyjażń na dobre i zle czy tylko taka na jakiś czas.Byloby mi niezmiernie żle tracąc go jako przyjaciela ale jak to się mówi nic na silę.
Zaczynam odczuwać pierwsze symptomy strachu przed wyjazdem.A oznacza to ,że trema jednak wrócila jak za starych czasów.Szczerze powiedziawszy obawiam sie dwóch rzeczy ,a mianowicie :
1.Jak dam sobie radę z zaliczeniami
2.Jak wytrzymam z babcią
No nie wspominam o konieczności szukania sposobów na nudę ,ale mam nadzieje ,ze w tym pomogą mi takie osoby jak Agnieszka czy Michal no i ewentualnie Justyna ( jeśli sie nie obrazi )