Komentarze: 0
Wczoraj korzystajac z pięknej pogody, wystawiając "pyszczek" do słońca cieszyłam oczy pięknymi kolorami.
Przy okazji mój organizm dostał solidną porcję ruchu a miejsce zostało doprowadzone do ładu.
Idąc za ciosem "wymiotłam" z pokoju zbędny balast.
Pozostały juz tylko 3 rzeczy. Dwóch się nie pozbęde bo książek nie wyrzucam.Druga nie stanowi mojej własności ale może kiedyś posłuży mi jako świetna inspiracja do przygotowania uczty dla podniebienia.
Trzeciej niestety nie da sie tak łatwo pozbyć. Nie da się zagarnąć jej jak liści, spalić czy załadować do wora i wywieźć na śmietnik.Podobnie jak nie wiesz kiedy podmuch wiatru zxaatakuje Ci twarz tak tutaj nie wiesz kiedy one uderzą!!Mają coś wspólnego z liśćmi gnanymi przez wiatr , podobnie jak one gnają w niewiadomym kierunku. Nie możesz ich zatrzymać ani spowodować by ich nie było- no może z czasem.
A dziś? O poranku czułam się lekko "obolała" ale chyba tego było mi trzeba. Pobuszowałam dziś z nim po sklepach a później zadzwonił tel.Nie sądziłam,że ON o mnie jeszcze pamięta a tymbardziej,że zachował mój numer. Z rozmowy wnioskuję,że bardzo zmienił się od czasu naszego ostatniego spotkania ( oj dawno to było, dawno)...a co dalej? Pokaże czas...