spotkanie
Komentarze: 1
Dzisiaj spotkałam na ulicy dawno niewidzianą koleżankę z liceum.Nie poznałam jej wcale tak zmieniona- okropne rudawe włosy, cera zaniedbana,ubrania w stylu...ale najgorsze było to coś co wisiało na niej a co zwało się szumnie jej "narzeczonym".Podczas kilkuminutowej rozmowy klepał ją po tyłku, wkładał rękę pod spódnicę, itd,itp a ona co? Głupiutko się tylko uśmiechała i rzucała "och misiu...".
Ja takich ludzi nie rozumie i dochodzę do wniosku,że pewne pojęcie o tym co wypada a czego nie wynosi się z domu.A przede wszystkim chyba chodzi tu o SZACUNEK.
Dodaj komentarz