maj 12 2009

"Australia. Las Vegas i inne"


Komentarze: 0

Od tygodnia uczęszczam na organizowany przez UP kurs.I nie dość,że urząd pomimo,iż jak sądzę w naszym mieście nie brak instytucji szkoleniowych to wysyła nas do innego miasta to jeszcze nie zwraca za bilety. Inna kwestia,że nikt nie zadał sobie trudu dobrania uczestniczek szkolenia wg poziomu zaawansowania co skutkuje tym,iż lektorka przekonana o zajęciach z grupą początkującą zaczyna od odmiany czasownika "to be" i przekonuje się,prawie wszystkie doskonale to znają.Pyta zaskoczona jak to jest u nas z tym językiem? Kazda po kolei odpowiada. I okazuje się,że jest kilka dziewczyn będących poza granicami kraju kilka do kilkunastu miesięcy, kilka dziewczyn, które mają język od podstawówki i wychodzi na to,że początkujące są 3 osoby, co stanowi 1/5 grupy.Kolejna rewelacja to osoba, która prowadzi wykłady z psychologii- choć ni pierona nie ma tego w programie szkolenia. Ja tam normalnie zasypiam bo nie dość,że miałam to na studiach,że sama z podobnej dziedziny prowadziłam szkolenia to kobieta coś o czym można spokojnie powiedzieć przez 40 minut ciągnie przez dwie godziny.Najpierw mówi, potem powtarza a potem wyświetla slajdy, które znowu omawia.Na szczęście od czwartku dochodzą zajęcia z komputerów i z organizacji sekretariatu więc mam nadzieję czegoś nowego się dowiedzieć. Wracam z tych zajęć umęczona jakbym "tonę węgla wrzuciła".A żeby było śmieszniej to czujemy się jakbyśmy do szkoły chodziły bo zajęcia mamy od 8.

A tak poza tym ciągle szukam i szukam a ze strony KTOSIA obserwuje się ocieplenie. W sobotę kazał mi sobie klapnąć na tyłku bo on przygotuje dla nas posiłek:) Miło mi się zrobiło.

gena : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz